środa, 10 stycznia 2018

3 Historie, o których zawsze chciałeś nie wiedzieć!

NAŁÓG!

Barry był już w połowie drogi na tramwaj, który za pół godziny miał go zawieźć do domu. Nie oglądał się za siebie. Nie patrzył w oczy na mijanych obliczach ludzkich twarzy. Był jak koń wyścigowy. Faworyt. Ten, którego zwycięstwo napełniało portfele ku uciesze obstawiających. Klapki przymocowane do pyska uniemożliwiały mu obranie innego kierunku niż "prosto". Na widok tej szarży, ludzie ustępowali mu miejsca na chodniku. Przechodzili na drugą stronę jezdni. Nie robili tego w dozwolonych miejscach. Kierowcy, w obawie przed kolizją, hamowali gwałtownie. Barry nie był już zwykłym przechodniem. Był kompozytorem, a jego orkiestrą była cała ulica. Gumowe opony, niczym smyczki, ślizgały się po strunach asfaltowej nawierzchni, wydając przy tym wysokie, piskliwe tony. Ostrzegawcze, nieregularne portato wybrzmiewało z klaksonów samochodowych, jak hejnał, który ucieka z czary trębacza. Trzaski zamykanych w złości drzwi samochodów nadawały rytm. Mężczyźni i kobiety, jednym chórem, wyrzucali ze swych płuc przekleństwa. Ich śpiew roznosił się pomiędzy kamienicami. Stłuczka goniła stłuczkę, kierowcy gonili pieszych, ubezpieczyciele gonili przechodniów, a Barry gonił czas.


Chłopak i dziewczyna. Tylko oni nie ustąpili mu miejsca. Raczej znajomi. On wyższy, ona nie. On palił, ona bardzo chciała. Wyciągała szorstką dłoń po papierosa za każdym razem, kiedy ten wznosił się do męskich ust.
"No daj, proszę!"
"Jeszcze jeden buch." papieros, jak winda, zjechał na parter i wzniósł się z powrotem na najwyższe piętro. Chmura dymu. Kolejne milimetry tytoniu obróciły się w popiół. To nie on miał problem.
"Daj, no proszę, daj!" nałóg nie dawaj jej spokoju.
"Jeszcze jeden buch." chłopak nie miał litości.
Barry miał ich spotkać za kilkanaście kroków. Zwolnił. Zaczął obserwować zabawę w kotka i myszkę z nikotynizmem. On, niczym starszy brat, zabrał siostrze ulubioną lalkę. Ona, jak dziewczynka, której brat zabrał ukochaną zabawkę, nie mogła się poskarżyć. Rodziców nie było w domu. Wyrywał plastikowe włosy. Na jej oczach lalka przestawała być piękna.
"No daj, no proszę, no daj!"
"Jeszcze jeden bu..."

"Ej!" Barry szturchnął oprawcę. Był od niego o głowę wyższy i o pięć centymetrów dłuższy. W brodzie. "oddawaj to." Wyrwał mu papierosa, z którego została już tylko połowa. Zaciągnął się. Chciał go oddać uzależnionej dziewczynce. Delikatna dłoń z petem szybowała w kierunku jej nałogu.
"Jeszcze jeden buch." oznajmił mężczyzna. Zaciągnął się. "jesteś pełnoletnia?"
"Nie." zaczerwieniła się i spuściła wzrok. Zaczęła liczyć płytki chodnikowe. Barry zaczekał aż dojdzie do osiemnastu. Rzucił niedopałek na ziemię. Zgasił pod podeszwą buta. Podniósł jej głowę chwytając za podbródek. Spojrzał w oczy. Wyciągnął papierosa ze swojej paczki. Pozwolił jej go dotknąć. Pociągnęła. Barry nie puścił. Pociągnęła mocniej. Barry wyszarpnął papierosa i włożył go sobie do ust. Odpalił. Odszedł.

Chłopak z dziewczyną jeszcze długo odprowadzali go wzrokiem. Jego słowa: "nie pal", które wypowiedział szeptem, kiedy przechodził między nimi, na trwałe pozostały w im pamięci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Clearless Journey