piątek, 12 stycznia 2018

Opisy filmików dla tych, którzy wolą czytać niż oglądać: #1. Nieśmiałość


Fortepian, mollowym adagiem, rozpoczyna swą muzyczną opowieść. Jest sam. Solo. Nikt mu nie przerywa. Nikt nie przeszkadza. Wprowadza nas w magiczny świat napisów początkowych.

"studio eksperymentalne"
"WYTWÓRNIA A'YoY"

Głosi napis, który czystą bielą wyrywa się z silnego uścisku czarnego tła. Pod nim, wesoły człowieczek pokazuje nam swoje plecy. Na wieczność, zatrzymano go w swawolnym podskoku. Obraz niknie w oczach. Jednocześnie, z ciemności wyłania się kolejny szyld.


"przedstawia film:"


Nie mamy wiele czasu, aby nacieszyć oko równą, szeryfową czcionką. Napis rozwiewa się niczym papierosowy dym wypuszczony w ciemną, zimową noc, przez okno balkonowe.

"Nieśmiałość"

Już po chwili instrumenty smyczkowe dołączają się do żałosnej ballady króla instrumentów klawiszowych.

"w jedynych rolach:"


Gitara nie mogła dłużej wytrzymać w milczeniu! Słychać, jak skromnie szarpie w tle, pozbawione oktaw triady harmoniczne.

"Joanna Kołaczkowska" 

Kompozycja przestaje być smutna i żałosna. Całość nabiera kolorytu. Ciepło emanuje spomiędzy konsonansów i ogrzewa nasze uszy.

"Dariusz Kamys"

Głośniki, radośnie pozwalają wydobywać się dźwiękom na światło dzienne, a one, z wdzięcznością rozchodzą się we wszystkie strony, tak jak zmarszczki na wodzie, po zaburzeniu jej spokoju, wrzuconym w toń kamieniem.

"Zdjęcia:" 

Fortepian niczym harfa smaga akordy płynnymi glissami.

"Radek Pająk"

Całość, jak gdyby przygasa. Muzyka cichnie odrobinę.

"Rege:"

Czujemy napięcie, chociaż natężenie akompaniamentu opada zamiast narastać.

"Joanna Kołaczkowska"

Wtem, zaskakuje nas obraz! Wyłania się z ciemności! Możemy się poczuć tak, jak noworodki, które dopiero co wyciągnięto z łona.
Ona stoi w oddali. Trzyma coś w rękach. Nie jesteśmy w stanie dostrzec, co to jest. Jeszcze nie... Wiatr pozwala jej włosom unosić się i opadać. Smaga jej skąpo ubrane ciało! Obok, jeszcze na tym samym planie kompozycyjnym, stoi ono.
Drzewo.
Nie ma liści na gałęziach. W tle, samochody przemykają od lewej do prawej, ginąc bezpowrotnie za krawędziami ekranu.
Niebo jest zachmurzone, a cienie rozproszone. Mamy wrażenie, jak gdyby wcale ich nie było.
Dziewczyna ma na sobie tylko bluzkę w kolorze bordo lub brązu, czy raczej bordowo-brązowym.
Kłamałem.
Jest jeszcze spódnica.

Temat muzyczny powraca do nas we wspaniałym crescendo.
Klawesyn, niczym, chcący schudnąć, fan KFC, wspina się pasażem po schodach pięciolinii. Kiedy tylko uda mu się wejść na szczyt, zaraz z niego zbiega i cały spocony powtarza serię.
Ale nie za głośno. Nadaje całości tylko cichego rytmu, aby utrzymać ją w ryzach.

Z naprzeciwka i chyba też zza krzaka, idzie on. Szara, dobrze skrojona marynarka z za krótkimi rękawami odsłania mankiety pomarańczowej koszuli, która okrywa dobrze zbudowany tors. Wysoka trawa, która porasta łąkę, nie pozwala nam dostrzec jego butów. Zdaje się,  że mężczyzna sunie, a nie kroczy. Czy idzie do niej?

Możemy obejrzeć ją z bliska. Widzimy wyraźnie ostry kontur jej zgrabnego profilu. Krótkie, nawet niesięgające ramion, ale za to niezwykle gęste włosy falują na wietrze.
Kwiaty. Zagadka pierwszej sceny rozwiązana. To kwiaty obejmuje silnymi rękoma!
Zwykłe, łąkowe, żółte i drobne. Skromny bukiet skromnej dziewczyny. Jej widok wzbudza chęć zapisania się na kurs malarski. Stoi. Czeka. Patrzy gdzieś w dal. Czy patrzy w jego stronę? Czy czeka na niego?

A on idzie. Nie za szybko i nie za wolno, ale zdecydowanie. Kolana rozchodzą mu się na boki, jak gdyby za ciasne i swędzące majtki uwierały go w kroczu. Dlaczego on idzie w taki sposób?

Ponownie ją widzimy. Perspektywa się nie zmieniła, mimo to jesteśmy zaskoczeni. Dziewczyna odwraca się w naszą stronę! Włosy wpadają jej do oczu, ale nie przeszkadza nam to. Wreszcie widzimy jej twarz! Brwi, oczy, nos, usta i podbródek. Widzimy emocje, które są na nich wypisane! To obojętność. Powaga i opanowanie.

Niespodziewanie, mężczyzna wypełnia kadr. Widzimy go, tak jak ona go widzi. Równo ogolony zarost, kanciasta głowa. Odstające uszy i włosy uczesane przez samego boga wiatru.
"Przepraszam panią bardzo..."
Odczytujemy u dołu ekranu inskrypcję w momencie, w którym jego usta się poruszają, chociaż nie dane jest nam usłyszeć ludzkiego głosu.
Wydaje się, że kobieta jest zdziwiona. Nie rozumie, dlaczego on do niej przyszedł. Czeka tu na kogoś innego, a on przeszkadza jej w prowadzeniu rozmyślań i głębokich refleksji.
"Czy ja mógłbym..."
Mężczyzna na moment wbija wzrok w podłoże. Widać, że się waha. Z trudem wydobywa z siebie głęboko ukryte pokłady odwagi, żeby dokończyć rozpoczęte właśnie zdanie.
"panią...zgwałcić?"
Jesteśmy zaszokowani! Co za bezczelny typ! Jak on może tak w środku łąki, w biały dzień, podchodzić do pięknej kobiety z kwiatami i zadawać takie wulgarne pytania?! Jak ona na to zareaguje? Jesteśmy trzymani w świadomie wyreżyserowanej niepewności. Podręcznikowy przykład zabiegu nazywanego suspensem, który został tu zastosowany z zegarmistrzowską precyzją.
"Nie."
Krótka odmowa kończy się stanowczą kropką, ale nie dostrzegamy złości w wyrazie twarzy białogłowej. Powoli, maluje się na nim zgoła odmienne uczucie.
"Przepraszam..."
Żegna ją tym słowem casanova od siedmiu boleści. Rzuca kilka ostatnich spojrzeń w jej stronę tak, jak gdyby chciał ją zapamiętać. Jest zrezygnowany. Jest bezsilny. Melancholia spływa po jego twarzy gęstymi kroplami, chociaż wcale nie jest spocony. Odwraca się. Już na nią nie patrzy.
Ona, ani na chwilę nie odwróciła wzroku. Lekko rozchyla usta i rozszerza źrenice. Nic nie mówi, chociaż zdawać by się mogło, że tysiąc słów przemyka w jej myślach, jak stado antylop gnu ratujących życie ucieczką przed gepardem.
Czy żałuje swojej decyzji? Czy chciałaby, żeby wrócił?
Mężczyzna odchodzi. Jego plecy oddalają się w stronę wspomnianego na wstępie drzewa bez liści. Każdy jego krok wzbudza w nas chęć wyciśnięcia z oczodołu jednej małej łzy współczucia. Żalu. Mimo iż czujemy pogardę do bohatera, to gdzieś, w głębi duszy, wzbudził on naszą sympatię.

I wtem! Zatrzymał się!
Ale tylko po to, żeby zapiąć rozporek, co sugerują ruchy jego rąk. Rusza dalej za swój krzak.

Wiatr nie ma litości dla twarzy naszej bohaterki. Nie jest jednak na tyle silny, aby osuszyć łzy, które spływają po kształtnych policzkach. Drży jej dolna warga. Usta wykrzywiają się w symbol żałości, jakim jest podkowa zawieszona na gwoździu. Nie jest w stanie powstrzymać rozbudzonej rozpaczy. Nie potrafi pożegnać nas uśmiechem i sprawić, żebyśmy zapamiętali ją jako tą wesolutką dziewuszkę z pierwszych ujęć.
Ekran ciemnieje. Nadszedł czas na napisy końcowe.

"Fine"

Na fortepianie, pianista, albo pianistka! Brawa.
Na smyczkach, skrzypkowie i skrzypaczki, mężczyźni i kobiety, które grały na altówkach, wioliniści i wiolinistki, oraz kontrabasiści, bo nie widziałem jeszcze kobiety grającej na kontrabasie! Brawa.
Na gitarze, gitarzysta lub gitarzystka! Brawa.
Na innych instrumentach, wszyscy inni muzycy płci męskiej i żeńskiej. Brawa!

https://www.youtube.com/watch?v=W-BU162LLQQ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Clearless Journey