sobota, 6 stycznia 2018

Barry siedział przy barze. W pubie w piwnicy starego miasta panował typowy dla tego typu miejsc półmrok. Barry miał na sobie dobrze skrojony garnitur. Marynarkę rozpiął, krawat rozluźnił pod szyją i rozpiął jeden guzik koszuli. Barry nie przyszedł do pubu po raz pierwszy. Właściwie, to spędzał to każde wolne popołudnie po pracy. Barman stał niedaleko Barrego. W jednej ręce trzymał shakera do drinków. Drugą ręką, w której trzymał lnianą, białą szmatkę, czyścił wnętrze naczynia. Miał na sobie obcisłą, białą koszulę i granatową kamizelkę. Długa broda sięgała mu do połowy torsu. Niby to od niechcenia spoglądał na zawartość szklanki z trunkiem swojego stałego klienta. Patrzył od niechcenia, gdyż wcale nie musiał tego robić. Z doskonałą precyzją i poczuciem czasu, zdążyłby nalać Barremu kolejną kolejkę bez żadnego powiadomienia o opróżnieniu poprzedniej.

Barry był wysokim mężczyzną. Siedział lekko przygarbiony i jako jedyny z osób siedzących przy barze nie wtykał nosa w świecący ekran smartfona. Jego włosy, jak zwykle uczesane w idealny przedziałek, połyskiwały we fioletowawym świetle. Z głośników dobiegały dźwięki swingu. Ludzie na parkiecie pocili się i potykali. Ludzie w palarni krztusili się i pokasływali. Wszyscy mieli przekrwione oczy od ekranów komputerów i telefonów. Z tego powodu, kobiety przestały robić sobie codziennie rano makijaż. Nie miało to sensu, gdyż i tak rozmazywałby się w trakcie dnia. Barry mógłby robić sobie świetny i trwały makijaż gdyby tylko chciał. Jako jedyny miał zdrowe oczy. Niestety był mężczyzną.

Do baru podeszła kobieta. Była ubrana w obcisłą, czerwoną sukienkę i pokaźny biust. Miała Długie, ciemne włosy, ale nie czarne, tylko kasztanowe. Czerwona szminka na jej ustach dodawała objętości i sprawiała, że trudno było odwrócić od niej wzrok. Czarny tusz do rzęs wręcz kapał z jej powiek. Barry nie mógł nie zwrócić na nią uwagi. Stanęła bezpośrednio obok niego, żeby złożyć zamówienie.
"Barman!" zawołała próbując przebić się przez kakafonię dźwięków.
"Nie wydzieraj się" Barry podniósł wzrok znad szklanki z ginem z cytryną. "zauważył cię, zanim tu podeszłaś"
"Pan to wie jak zrobić pierwsze dobre wrażenie na kobiecie" odpowiedziała z nutą cynizmu w głosie, spoglądając na sąsiada libacji z wysokości długich szpilek.
"Gdybym chciał być miły, to nie spędzilibyśmy razem tej i jeszcze kilku następnych nocy" cięta riposta spoliczkowała laleczkę z taką siłą, że jej głowa obróciła się na lewo i prawo przy akompaniamencie głuchych plasków.
"Słucham?"
"To dobrze, ma pani jakiś ulubiony gatunek muzyczny, czy radia?"
"Pan jest bezczelny" czerwona torpeda wypięła pierś w stronę Barryego w geście prowokującym do ich złapania"
"A pani sukienka świetnie prezentuje się na tym ciele" skwitował "Chodakowska?"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Clearless Journey