Nie wyobrażasz sobie jakie to wszystko jest dla mnie trudne.
To wszystko?
Tak.
Losowy feed na fejsie. Tak. Swego czasu dodałem tam losowych ludzi do znajomych, bo Ci, których znałem naprawdę mnie znać już nie chcieli. Nie bez powodu. Mam swoje za uszami. Obrażałem bez powodu moich przyjaciół. Normalnie użylbym cudzysłowu, ale nie zrobiłem tego. To naprawdę byli moi przyjaciele. Mogłem na nich liczyć w potrzebie. Ale jak się okazało oni nie mogli liczyć na mnie. To chyba prawda. Dziś już niczego nie jestem pewien. Stałem się widmem. Cieniem dawnego mnie. Pozytywnego gościa, który zawsze wiedział co powiedzieć. Teraz? Najlepiej się nie odzywać. Jeśli się na kogoś zbytnio otworzę, zbytnio komuś zaufam, zaraz tego żałuję.
Problemy w relacjach z prawdziwymi znajomymi zacząłem leczyć internetowymi znajomościami. Po pewnym czasie wychodziło mi to całkiem nieźle. Tinder. Byłem na fali. Profil za profilem. Mnóstwo par. Wyciąganie rybek z wody. Stosunkowo szybki i łatwy seks. W razie chęci krótki związek, żeby chwilę odpocząć od podrywu. Ale. Wypaliłem się. Dzisiaj kiedy tam wchodzę to już na starcie wychodzę na dziwaka. Smutnego, podstarzałego frustrata, z którym na pewno jest coś nie tak. Tego nie da się ukryć. To rzuca się w oczy.
Walczę o tych, którzy zostali. Ale tych, którzy zostali tak naprawdę już nie ma. I to od dawna. Boję się przestać wchodzić im w dupę. Ciągle staram się ich aktywizować. Wiem, że jeśli przestanę, zostanę sam. Może to nieprawda. Może podkręcam klimat, kopię sobie grób. Może. Ale co jeśli się nie mylę?
Jestem żałosny. Wiem o czym teraz myślisz. Myślisz sobie, że wcale tak nie jest. Że przesadzam. Spójrzmy prawdzie w oczy. Co to znaczy żałosny? Wiem, jak lubisz definicje. Wzbudzający litość. Przykry, budzący niesmak. To ja. Nie zgadzasz się? Nie musisz. Przestało mi zależeć na porozumieniu z kimkolwiek. Ważne, że żyję w zgodzie z samym sobą. W najbardziej dekadenckim wymiarze tej zgody.
Ludzie mówią, że jestem pesymistą. Teraz ja się nie zgodzę. Jestem realistą. Ojciec mnie tego nauczył. Jeśli mówię, że jest źle, to nie dlatego, że tak sobie uroiłem, tylko dlatego, że nazywam rzeczy po imieniu. Nie zależy mi na tym, żeby widzieć świat w czarnych barwach. Jedną z moich ulubionych piosenek jest "Always look on the bright side of life" z Monty Pythona. Ale nic kurwa nie poradzę na to, że czarne chmury Mordoru zleciały się i wiszą mi nad ryjem już od niemal dziesięciu lat! Chryste! Widzisz i? Wisisz sobie w najlepsze. Zbawiciel psia mać. Stfu!
Wkurwia mnie to wszystko.
To wszystko?
Tak. Popełniłem w życiu wszystkie błędy jakie mogłem popełnić, a dzisiaj zbieram żniwo. Zamiast siedzieć i się uczyć, poszedłem od samego początku liceum w używki. Pod koniec tego pięknego czasu zacząłem w końcu uprawiać seks. Tego mi było trzeba. Oczywiście nie zabrakło Rock'n'Rolla. Koncerty, imprezy, ogniska. Taniec, pogo i śpiew. Było super. Używałem życia. Czy ja się właśnie spowiadam? Może, ale i tak nikt tego nie przeczyta. Otwieram się na samego siebie. Autoterapia.
Dostałem się na Architekturę. Z wielkiej litery. Zaczął się prawdziwy high life. Niesamowici ludzie, zupełnie inny wymiar używek. Nowe zespoły. Teraz już takie wiesz, poważne. Tylko jedno zaczęło mi w tym wszystkim przeszkadzać - ta sama dziewczyna. Coraz bardziej toksyczna. Oczywiście sam byłem bez winy. Święty, Święty, Święty. Pan Bóg Zastępów. Zerwałem z nią po ponad 2 latach. Wyrzuciłem ze swojego życia jak śmiecia. SMSem. A potem zerwałem wszelki kontakt. Ogarniała mnie pycha. To był pierwszy raz, kiedy poczułem nad kimś wyższość. Nieważne, że zrujnowała mnie emocjonalnie. Ważne, że się zemściłem. Z nawiązką. Chłodem. Kto mógł wtedy przewidzieć, że już niedługo sam skończę jako społeczny śmieć.
Nie mam już siły wylewać się dalej. Zostało mi jakieś 5 godzin snu przed kolejnym cudownym dniem w pracy. Jestem telemarketerem. Zawodowo wkurwiam ludzi i jeszcze mi za to płacą. Grosze, ale ktoś taki jak ja nie zasługuje na godziwą pensję. Idę spać. Good bye cruel world, I'm leaving you today. Gorzko, gorzko.
Wiesz co? Spałem całkiem dobrze. Często nie mogłem długo zasnąć. Zastanawiałem się wtedy, jak ktoś taki jak ja może spać spokojnie i decydowałem się zarwać noc. Spędzam życie przed komputerem. Więc siedziałem przed świecącym monitorem robiąc różne, mało kreatywne rzeczy, w oczekiwaniu aż za oknem zrobi się jasno. Sen przychodził dopiero koło południa i był bardzo płytki, ale właściwie to co Cię to obchodzi? Jeśli dotarłeś do tego miejsca, to chyba tylko z grzeczności. Wątpię, żeby przyjemnie Ci się czytało.
Kiedyś pisałem dla samej frajdy z układania słów w coraz bardziej zawiłe i niezrozumiałe zdania. Ukradkiem podsuwałem pod nos czytelnika wątki oparte na rzeczywistości, ale zasadniczo wszystko sprowadzało się do sztuki dla sztuki. To była forma zabawy. Dziś moje życie jest nudne jak flaki z olejem. Nie bawię się ani często ani dobrze, a jeśli już to ma to dla mnie zgubne konsekwencje.
Dla przykładu, zaledwie pół roku temu, po niefortunnej decyzji jednego z wiodących polityków w naszym kraju stwierdziłem, że pierdolę to wszystko. W jednym momencie przestałem mieć na uwadze ciepłą posadkę w korporacji, przepiękną dziewczynę, rodzinę i jedyne studia, które udało mi się ukończyć. Ubrałem się dobrze. Na garnitur przyszła pora niedługo potem, ale nie wszystko na raz. Pojechałem na miasto moim Solarisem. Wcześniej kupiłem sobie słynną małpkę, bo to teraz kwintesencja dobrej zabawy wśród osób w podobnym do mnie wieku. Pojechałem na miasto solo i dałem się ponieść. Efekt? 6 tygodni szpitala psychiatrycznego i sprawa na policji, która nie daje mi spokoju do teraz. Konsekwencje były i są dużo poważniejsze.
Jesteśmy sumą naszych doświadczeń. A może różnicą? Iloczynem, czy ilorazem. Jak chcesz, to możesz być nawet pochodną albo całką tego co przeżyłeś. Ja jestem ofiarą moich doświadczeń. Białe fartuchy patrząc na mnie tu i tam ogłosiły jednoznacznie, że nie jestem zdrowy na umyśle. Przez długi czas po mojej diagnozie, kolejni i kolejni dawali temu wiarę i utwierdzali się w tym osądzie. Babcia jako jedyna twierdziła, że jestem całkiem normalny aż pewnego razu poprosiła mnie, żebym przyniósł jej arbuza na 3 piętro w bloku. Przyniosłem arbuza. Wtedy głośno orzekła, że jednak jest ze mną coś nie tak. Nie będę wchodził w szczegóły.
Ktoś kiedyś powiedział, że chyba byłem często okłamywany. Najbardziej w tym zdaniu podoba mi się to lekkie zawahanie - chyba. My Polacy od stu kacy zawsze lubimy pozostawić sobie furtkę bezpieczeństwa w postaci niepewności w twierdzeniach na temat innych osób. Osobiście nie przeszkadza mi to, kiedy jestem okłamywany. Ale strasznie wkurwia mnie, kiedy ktoś już nie daje rady brnąć w swoje matactwa i ujawnia prawdę, bo "sumienie zaczęło gryźć". Jeśli kłamiesz, to weź za to odpowiedzialność i nie przyznawaj się do fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu Twemu tak długo, aż sam nie zacznie drążyć. Jak Cię zapyta, czy kłamałeś, to wtedy już nie kłam. Niech się obrazi. Będzie mu przykro. Ale zasadniczo kłamstwo jest tylko reakcją obronną na niewygodne pytania. Po co poszukiwać prawdy? Nie lepiej szukać guza?
Mam dzisiaj całkiem dobry dzień. Podsumuję go jeszcze na dawnym Twitterze, gdzie też się uzewnetrzniam, a nawet pokazuję swój ryj. Autopromocja. Tutaj zostawię tylko to, że coś drgnęło. Jestem głęboko w dupie. W każdym wymiarze tej metafory, ale coś mignęło na horyzoncie. W pracy mnie chwalą. Coaching oparty na języku korzyści. Mydlenie oczu słodko-słodkim gównem. Zawsze tym gardziłem, aż w końcu o ironio, sam muszę być takim wiecznie uśmiechniętym gościem, po którym każda porażka spływa, jak masło w przechylonej na ogniu patelni do smażenia jajec. Kurwa. Chciałbym się zapaść. Chciałbym się pociąć, zajebać na amen, ale coś mnie blokuje. Najbliżej samookaleczenia byłem wtedy, gdy gryzły komary i zaczynałem to rozdrapywać. Widok sączącej się z takiej ranki krwi był dość satysfakcjonujący, ale do żyletek nie mam zamiłowania. Czasem wyciągam z szuflady w kuchni długi nóż i przykładam sobie ostrze do brzucha. Marzę wtedy o tym, że wbijam go aż do rękojeści, a potem wykonuje poczwórne cięcie po trzewiach w kształcie kwadrata. Samurajska śmierć. Widziałem na filmie. Złoto.
Mieszkam w wysokiej wieży, otoczonej fosą. Mam parasol, który chroni mnie przed nocą. Modlę się. Pomimo tego, że powiedziałem mojej Mamie, że Bóg mnie wkurwia, to i tak modlę się codziennie przed snem. Czasem po prostu odklepuje pacierz. Innym razem lecę taśmowo z różańcem. Zależy jak leży. Zdarza się, że mam intencję. Zdarza się, że próbuję z Dziadem dyskutować, ale jeśli kiedykolwiek sam wolałeś do Boga, to pewnie wiesz dobrze, że skurwiel nie ma w zwyczaju odpowiadać. Jezus był Bogiem. Ponoć mówił normalnie. W sensie, że tak wiesz, po ludzku. Miał ciało, gębę, język, te sprawy. Ale gdzie On jest? Ponoć jest w tym wszystkim jakiś plan. Ale wiesz co Panie Boże? Trochę trudno w tym co się dzieje odnaleźć jakikolwiek sens. Ważne, że Ty go widzisz! My, puchy marne, nie musimy. Przecież to by nas przerosło.
Podesłałem ten tekst kilku osobom. Przeczytali? Trzeba im wierzyć. Usłyszałem, że są tu mocne słowa. Możliwe. Nie wiem, w którą stronę to pójdzie. Strumień świadomości. Wiesz na czym polega moja choroba psychiczna? Dopamina. Ja to widzę w ten sposób, że jej dopuszczalny, maksymalny możliwy poziom jest wyższy niż przeciętnie. To nie znaczy, że zawsze mam jej więcej niż inni. To znaczy, że mogę mieć jej więcej niż inni, a to jest wtedy trudne do opanowania. Biochemia i biofizyka.
Urojenia. Czyli tak zwane błędy poznawcze. W moim przypadku samopoznawcze. Zacząłem karierę jako Lucyfer. Później byłem krzyżowcem, który go zwalczał. Wydawało mi się, że mam moc przepędzania złych duchów. Tak wiesz, kompletnie z dupy. W moim życiu nie wydarzyło się nic, co by mogło mnie utwierdzić w tym przekonaniu. Za każdym razem wszystko wysysałem z palca. Środkowego. To mój ulubiony. Pokonywałem te problemy powtarzając jak mantra rzeczy oczywiste. Cześć, nazywam się Franciszek Anderfor i jestem człowiekiem. I am a human boy. Wydawało Ci się kiedyś, że jesteś kimś innym niż jesteś? A może chciałbyś być teraz kimś, kim jeszcze nie jesteś? Powodzenia!
Choroba psychiczna nie równa się szaleństwo. Szaleństwo nie równa się choroba psychiczna. Czym jest szaleństwo? Hop hop definicyja. Wykraczanie poza przyjęte normy prawne, społeczne, czy zdroworozsądkowe. Nieodpowiedzialność. Niebezpieczeństwo. Nieobliczalność. Szalonymi się rodzimy. Do szaleństwa można nas doprowadzić. Szaleństwem był Potop. Nieobliczalne były plagi egipskie. Nieodpowiedzialnym było wymordowanie kapłanów Baala przez Eliasza. To się dzieje. To ma miejsce. Szaleństwo jest częścią natury. Czy ktokolwiek jest w stanie przewidzieć, gdzie i kiedy uderzy piorun?
Moje szaleństwo wyrosło z samotności. Zacząłem gadać do siebie. Zacząłem robić miny do lustra. Śmiać się z powodów tylko mi znanych i wtedy, gdy mało kto mógłby się tego spodziewać. Ale to tylko namacalne przesłanki, których zazwyczaj nie ujawniam publicznie. Nie chcę wyjść na wariata! Ten stan jest dużo groźniejszy. Polega na tym, że nie jestem w stanie powiedzieć, co zrobię za moment. Jestem chorągiewką. Lecę tam, gdzie wieje wiatr wydarzeń. Ile to już razy wybuchałem i gromiłem. Ile razy robiłem coś, co szkodziło mi natychmiast. I ja dobrze wiedziałem co robię, jakie to niesie konsekwencje i jak zaraz skończę. Nigdy nie urwał mi się film, chociaż zgonowałem wiele razy.
Brałeś kiedyś kwas? Stopniowo zwiększałem dawkę. W końcu przyszedł ten dzień, kiedy przykleiłem do dziąsła cały karton. Tak, to był błąd. Jeden z największych. Wszedł piękny stan. Muzyka, obrazy przyjaciółki, zwierzęta. Wszystko to, co było wokół nabierało nowego znaczenia. Wszystko było inne, nowe. Mózg przeskoczył na nadawanie na innej częstotliwości. Percepcja. Kolory mieniły się. Obraz falował. Czułem się jak w bajce. Nigdy nie bierz kwasu.
Następnie przyszła bezsenność. Zrobiło się późno. Byliśmy w łóżku. Próbowaliśmy zasnąć. Wyciszyć działanie narkotyku. Zresetować to wszystko, co zaczynało nas przerastać i trwało już zbyt długo. Robiło się dziwnie. Moja wymowa zaczęła być bełkotliwa, a wypowiadane zdania chaotyczne, nieskładne. W pewnym momencie cała ta sytuacja, to bagno, w którym ugrzęzłem, to mnie rozbawiło. Śmiałem się. Głośno, donośnie. Sąsiedzi z dołu myśleli, że słyszą odgłosy imprezy na piętrze. Ale słyszeli coś zupełnie innego. To już nie był kwas.
Psychoza. Stan krytyczny. Stan wymagający nagłej pomocy. Stan, w którym miałem przetrwać kolejne tygodnie, w tym 5 dni pełnogodzinnego etatu w software housie. Nie spaliśmy całą noc. Nad ranem siedziałem tylko w majtkach niczym jakiś amant. Obnażyłem rozwlekłe, antyseksowne ciało, ale nie liczyło się to jak wyglądałem, a jak się czułem. Kiedy cierpię z powodu objawów psychotycznych wszystko do mnie mówi. Może nie dosłownie. Nigdy nie słyszałem głosów. Nigdy nie widziałem rzeczy, których nie było. Ale kiedy nie jestem sobą widzę wzory. Każdy szczegół przykuwa moją uwagę. Świat nabiera znaczeń, które wcześniej były ukryte.
Okultyzm. Nienawidzę osób, które dla zabawy tworzą sobie profile numerologiczne, trzymają w różnych miejscach kamienie mocy, czy wieszają na ścianach łapacze snów. Nie wiedzą czym ryzykują. Miałem w życiu wiele złych snów. Szatan przychodził do mnie w nocy i sprawiał, że nie mogłem oddychać. Dusił mnie. Pojawiał się w miejscach, w których często grzeszyłem. Łazienka pamięta rodzące się uzależnienie od pornografii. Widziałem go w różnych formach. Czasem wyglądał tak samo jak ja czy Ty. Innym razem był obrzydliwy. Nigdy nic nie powiedział, ale zawsze mnie dusił. Z trudem, z modlitwą na ustach wybudzałem się z takich snów. Czasem musiałem to robić wielokrotnie.
Widziałem piekło. To było moje piekło. Szeol. Jego najniższe piętro. To był psychiatryk, w którym spędziłem zbyt dużo czasu. Dusze, które widziałem były puste. Jałowe. Wysterylizowane tak jakby farmakologicznie. Włóczyły się bezwładnie i pozwalały mi przechodzić między sobą. Diabeł nosił tam biały fartuch i podawał zastrzyki. To tylko sen.
Rzeczywistość jest znacznie gorsza. Kim lub czym dla Ciebie jest Szatan? Jak go sobie wyobrażasz? Na jednej z imprez na Archi rozmawiałem z dziewczyną, która przyznała mi się do tego, że brała udział w okultystycznych rytuałach. Doświadczyła nękania diabelskiego, które skutecznie ukróciły egzorcyzmy. Przebiegu rytuału nie pamiętała, straciła wtedy świadomość. Zabrałem ją na stronę i długo rozmawialiśmy. Wypytywałem ją szczegółowo o to, co przeżyła. Czego doświadczyła. Myślę, że nie kłamała. Myślę, że to nie były jej urojenia. A jeśli tak? Jeśli to wszystko tylko jej się wydawało?
Wierzysz w duchy? Fear of the dark. Fear of the dark. Nie chcę Cię straszyć. Na pewno wiedziesz teraz całkiem udane, spokojne życie. Bez drugiego dna. Nie przejmujesz się światem niematerialnym. Metafizyką. Nie zgłębiasz pism Platona i Arystotelesa. Nie interesuje Cię to. No bo właściwie to po co? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Prawda?
I'm becoming a ghost. Wysyłam Ci od czasu do czasu pewne enigmatyczne sygnały mojej obecności. Najbardziej ciekawi mnie zjawisko bilokacji. To bujda. Nie wchodźmy w polemikę. Ale powiedz mi, jak reagujesz, kiedy ktoś wmawia Ci z pełnym przekonaniem, że byłeś tam, gdzie Cię nie było? Jesteś pewien, że pamiętasz dokładnie co i kiedy robiłeś. Ale jeśli to tylko przeklęty sen, w którym ktoś uwięził Cię w momencie Twoich narodzin? Co jeśli lunatykujesz? Kroczysz jak we mgle, poza świadomością, ale inni Cię widzą. Podają Ci rękę. Rozmawiają z Tobą. A potem po czasie przypominają Ci o tym. Nie pamiętasz tego. Chcesz pamiętać?
Uspokoiło się. Nie wiem czy przetrwam. Masz pożyczyć 5 dych? Pieniądze. Zawsze mi ich brakowało, a kiedy był taki moment, w którym byłem bliski płynności, pojechałem na miasto i przetrwoniłem wszystko w 3 noce. Na dziwki i koks. Moja była spłaciła mi chwilówkę, którą zaciągnąłem zbyt łatwo. Nigdy się tak nie stoczyłem. Nigdy nie upadłem tak nisko. Spłaciłem ją przy pierwszej okazji, tak szybko jak było to możliwe. Doceniam gest. Chciałeś być kiedyś w dupie? Z własnej niewymuszonej woli? Chciałeś się spłukać? Uwolnić od wszystkiego co materialne? Osiągnąć nirwanę i popełnić samospalenie w stanie pełnego zjednoczenia z kosmosem i oświecenia? Może nie powinienem zadawać Ci tyle pytań. Jeszcze zaczniesz myśleć.
Mam wyjebane. Co się stanie to się stanie. Będzie mi dane, to będzie mi dane, a jak nie, to... Kocham stripy. Byłem tam po raz pierwszy, kiedy po raz pierwszy osiągnąłem stan czystej niepoczytalności. Nie byłem wtedy ani pijany ani naćpany. Jakaś część mojego umysłu odkleiła się od reszty. Skorzystałem z zaproszenia, wszedłem i zachowywałem się jak popierdoleniec. Gadałem z zajebistą laską. Była prawie naga. Wpatrywałem się jej głeboko w oczy i instalowałem wiedzę tajemną, do której doszedłem na podstawie własnej obserwacji i inwencji twórczej. Inspirowałem się literaturą. Informacja.
Mam słomiany zapał. Do wszystkiego. Najlżejsza linia oporu. Po łebkach. Zasadniczo to mam już ochotę przestać pisać o tym co trudne. Marzy mi się książka. Przeczytałeś do końca? Daj znać, czy Ci się podobało. Jest tu wiele osobistych informacji, o których Ci nie mówiłem. Chcesz zgłębić temat? Porozmawiajmy. Przyjdź do mnie. Lucy.
Lubię pisać. To czynność, która nie przychodzi mi z trudem. Pomyślę chwilę i już mam. Kolejne fajne zdanie. Zmieniam szyk, kombinuję. Ciekawi mnie co się stanie, kiedy skrócę lub wydlużę formę. Co będzie, jeśli wprowadzę czytelnika w błąd? Czy wykryje sarkazm? Zazwyczaj nie umieszczam niczego pomiędzy wierszami. To nie jest w moim stylu. Owijam w bawełnę, ale wszystko zmierza do tego, że mniej lub bardziej walę wprost. Choć tak. Nie zawsze sam wiem o co mi dokładnie chodzi. Dochodzenie do formy.
A Ty? Wiem, że piszesz. Ukrywasz się z tym. Dlaczego? Masz jeszcze miejsce w szufladzie? Grasz w podwójną grę. Chowasz przed światem swoją prawdziwą naturę. Boisz się? Krytyka. Czy ktoś Cię kiedyś zranił?
Moje teksty czyta się znacznie lepiej przy akompaniamencie. Wyszukaj na Spotify "The Good Music for The Good People". Okładka z Clintem Eastwoodem. Nieważne co włączysz. Ta playlista nie wymaga od Ciebie płatnego dostępu. Wciśnij odtwarzanie losowe i wejdź we mnie głębiej. Zobaczysz, że nie jestem taki straszny jak mnie malują. I'm a problem child.
Satanizm. Dziś już nie wiem, czy powinienem tak mówić, ale zacytuję samego siebie: "lepiej być satanistą niż ateistą".
Opowiem Ci o tym. Muszę tylko odświeżyć swoją wiedzę. Spokojnie, zajrzę tylko do Wikipedii. Zachęcam Cię do poszukiwań we własnym zakresie, ale teraz czytaj dalej.
"Cechy wspólne wszystkich odmian satanizmu to sprzeciw wobec norm i wzorców społecznych, przeświadczenie o posiadaniu wiedzy tajemnej nawiązującej do wyobrażeń o demonach. Wiedza tajemna wcale nie musi być powiązana z kultem zła lub wiarą w osobowego Szatana."
Jak wyobrażasz sobie demona? Zróbmy to wspólnie. Ma 6 oczu. Czarne białka i świecące, czerwone źrenice. Jego skóra jest w kiepskiej kondycji. Cała czerwona, jakby leżał na słońcu o wiele za długo. Jest owłosiony. No tak, opisujemy demona mężczyznę. Ma skrzydła. Takie wiesz, jak u nietoperza, tylko rozmiarowo proporcjonalne do wielkości demona.
Czy demony muszą być z definicji złe? Niekoniecznie. Zapytajmy o zdanie Marka Aureliusza.
In Stoicism, daimon has mainly 2 meanings:
- It is a synonym of Reason
- It is a god who lives in us and who is different from Reason
Nie chce mi się tego tłumaczyć na polski.
Swego czasu napisałem piątkowy esej filozoficzny na studia doktoranckie dla mojego przyjaciela. Państwo w Teorii i w Praktyce. Była to konfrontacja klasycznej wizji Platona z pozostawionym po Marku dorobku w postaci jego Medytacji. Poszedłem na łatwiznę z tematem. Znałem Platona od dłuższego czasu. Medytacje też czytałem dużo wcześniej. Można więc powiedzieć, że podszedłem do tematu dość na skróty. Jedyne co zrobiłem to clickbaitowy tytuł i przesłuchanie Platona z audiobooka.
Lektura mądrych treści nie sprawiła, że z automatu urósł mi obwód bicka. Gdybym miał Ci teraz wyjaśnić o co chodziło Platonowi lub Markowi, to powiedziałbym tylko, że to dość odklejony content. Ale zasadniczo dużo bardziej przystępny niż Biblia.
Przeczytałem Hioba. To jest naprawdę fajna Księga Starego Testamentu. Grupa Darwina rzuciła na tą historię nieco inne światło. Zakład pomiędzy Bogiem, a Szatanem, który kończy się tragicznie. Opowieść pozbawiona happy endu, który można odnaleźć w oryginale. Humor. Jak się teraz czujesz? Czy coś Cię boli? Czy czujesz się opuszczony? Opowiedz mi o tym. Tell me a story. Your story.
Floydzi przychodzili do mnie bardzo subtelnie. W sposób nienarzucający się. Stopniowo. W końcu na dobre zagościli w mojej świadomości. Jeśli nie znasz The Dark Side of The Moon, jeśli nigdy nie nuciłeś Wish You Were Here, to... Zrób to teraz. Nie powiem Ci, że im szybciej to lepiej. Pink Floyd jest jak oswojona łania. Albinos. Ma trudne początki, jako odmieniec. Coś co się wyróżnia. Potem wzrasta. Dojrzewa. Kiedy osiąga pełnoletniość emanuje pięknem. To głębokie doznania. Nie daj sobie tego zepsuć. Jeśli jeszcze tego nie doświadczyłeś, przekonaj się. Uwolnisz się od lęku. Pozbawiać trosk. Dźwięk pochłonie Twój mózg. Sprawi, że odlecisz. Rozwiniesz skrzydła i będziesz niczym motyl.
Mój pokój wypełnia światło. Laserowe, zielone gwiazdy obracają się po ścianach i suficie. Galaktyczna poświata pochłania zgaszoną lampę. Uwielbiam ćpuński klimat. Kiedyś powiedziałem, że jedni podróżują po świecie. W tym czasie inni podróżują do swego wnętrza. Postrzegasz narkotyki jako coś złego. Nic w tym złego. Że tak myślisz. Jestem uzależniony.
Poznałem dziewczynę. Opowiedziała mi o sobie. Właściwie to nie pozwoliła sobie wejść w słowo. Miała za sobą wiele bolesnych doświadczeń. DDA. Poszła w Marihuanę i z pełną świadomością swojej skrajności w jej zażywaniu spaliła na moich oczach 3 jointy. Tylko pierwszego z nich podzieliliśmy między sobą. Uciekłem. Podobała mi się. Ale gdybym się na nią otworzył, a ona by to zaakceptowała, a potem stworzylibyśmy związek, to nie byłoby dobre. To by się Bogu nie spodobało. Przez chwilę marzyłem o niej. Ubrała się wyzywająco. Działała na wyobraźnię. Do niczego nie doszło. Prewencja konsumpcji. Strach przed finalizacją. Oszustwo. Cel życia jest jeden. To prokreacja.
W arkana zielska wprowadził mnie... Nie pozostawię tu jego imienia. Zadzwoń. Zapytaj. 500 001 024. Dzień dobry, z tej strony Franciszek Anderfor z Wydawnictwa Agora Media Polska, informuję o rejestracji rozmowy, czy mam przyjemność z Panem X? Bardzo mi miło.
Prześladuję go. Brakuje mi go. Nie znam nikogo takiego jak on. Kocham go.
Wonderboy, what is the secret of your power?
Mieszkaliśmy razem. Upijaliśmy się i ćpaliśmy. Mam jeszcze wiarę, odmieni się los. Może kiedyś mi wybaczy. Zastanawia mnie, co sprawia, że jest taki zatwardziały? Pieniądze? Gdzie teraz jest? Opowiesz mi? Ode mnie już nie odbiera. Nie chcę myśleć, że go straciłem. Nie chcę dowiedzieć się o tym, że jego już nie ma.
Czas zasnąć. Kolejny piękny bezowocny dzień. Chcę wiedzieć co robię źle. Chcę wiedzieć, dlaczego nie robię wszystkiego dobrze. Chciałbym odwrócić kartę. Przeklętego Jokera. Sprawmy, żeby znów był zakryty i nie zdradzał swojej mocy. Jeśli możesz być kim chcesz, to bądź kimś. Bo jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Prawda?
Doświadczam dzisiaj zakrzywienia czasu. Wstałem wcześniej niż zwykle, więc wykorzystałem ten czas, żeby nic nie robić. Absolutamente nada para hacer. Postąpiwszy w ten sposób handicap przemienił się w poślizg. Przestałem oglądać swoje TikToki, których Ty teraz nie możesz zobaczyć i wszedłem pod prysznic. Śpiewałem o pewnej Stokrotce. Stary klasyk. Wyszedłem z kabiny. Wykorzystałem ręcznik z białymi śladami po... Efektach higieny jamy ustnej zwyrolu. Wiadomo do czego. Lustro nie było zaparowane. Spojrzałem sobie w oczy. "Nie patrz w lustro, bo Ci się Diabeł pokaże". Nie pokazał się. Bał się? Wskoczyłem w ciuchy. Ktoś kiedyś powiedział, że nie mam ich zbyt wiele. Od kiedy przytyłem wybieram tylko te, które nie obciskają opasłego brzucha. Po wszystkim zetknąłem w końcu na zegarek i jak się okazało, miałem jeszcze dość czasu na wysuszenie zapuszczonych włosów, które od dawna nie miały przyjemności z fryzjerem. To dowód na to, czas jest uzależniony od naszych emocji i samopoczucia. Wziąłem tabletki.
Hipomania. Słyszałeś? To w jaki sposób przyszła do mnie moja choroba było osobliwe. Magiczne. Dziewczyna o czarnych oczach. Największy afekt w moim życiu. Nie będę pisał o miłości. Nie jestem księdzem. Nigdy nie byłem do tego stopnia zakochany co w Klaudii Skowronek. Myślisz, że ona istnieje? Ja myślę, że była halucynacją. Przyszła we śnie. W krótkim czasie doprowadziła do ponad 40stopniowej gorączki, a jeśli kiedykolwiek miałeś tak wysoką temperaturę ciała, to z pewnością wiesz, w jaki sposób wpływa to na pracę umysłu. Nietrzeźwość. Pojechałem do niej. Do Szczecina. Do niczego nie doszło. Myślałem że oszaleję. Wybuchnę. Czułem jak rozsadza mnie od środka. To nie był mokry sen. Kiedy obudziłem się na łóżku w psychiatryku, nie było suchego miejsca na prześcieradle. To ona jako pierwsza wypowiedziała słowa diagnozy. Jak mogła się tak okrutnie nie pomylić?! NLP. Jestem łatwowierny. Zainstalowała mi coś, co muszę leczyć do teraz.
Ale Ty myślisz, że to narkotyki. Nie podważam Twojego zdania. Geny. Myślę, że to co o nich wiemy to jakiś mały procent tego co w ogóle możemy wiedzieć. Wszystkiego nie dowiemy się nigdy. Bogu niech będą dzięki. Uwarunkowania środowiskowe. Wspomniana wcześniej suma doświadczeń. Kurwa. Sprawdź sobie tą pierdoloną Wikipedię jeszcze raz. Tym razem wyszukaj [...]. Pisałem o tym wszystkim jebane 2 lata temu. Oczywiście wtedy też mnie zamknęli. Mój brat o to zadbał. Braciszek psia mać. Niech mu ziemia lekką będzie.
Słyszę dużo dobrego na swój temat od osób, które znają mnie bardzo krótko. Fajnie sprzedajesz Frank. Dobrze Ci idzie. Głos radiowy. Perfekcyjna dykcja. Lekko przesadziłem, ale mniej więcej przedstawiłem to zgodnie z prawdą. Na tym polega ten stan. Los Ci sprzyja. Nie wiesz jak to się dzieje. Nie możesz wiedzieć. Ale jeśli przesadzisz, jeśli odłożysz leki, jest weźmiesz coś co podniesie dopaminę zbyt gwałtownie skutków możesz nie opanować. To nie jest choroba. To jest super moc. Błogosławieństwo. Napoleon. Cobain. Młynarski. Jest nas wielu. Tylko nieliczni przebili się na afisze. To utrudnia zrozumienie tego tematu. Choroba często łączy się z wielkością, ale wielkość nie zawsze musi być i jest głośna. Hałaśliwa.
Błogosławieni cisi i pokornego serca, bo do nich należeć będzie Królestwo Niebieskie. Mówi się, że to pycha jest największym grzechem. Pycha jest największym grzechem i przyczynkiem wszelkiego grzechu. Człowiek pyszny nie tylko dobrze smakuje, kiedy się go odpowiednio przyrządzi w piekielnym kotle ze smołą, ale przede wszystkim unosi się nad innymi. Pokora jest lekarstwem na pychę. Pokora jest źródłem świętości. Jeśli jesteś pyszny, jesteś lepszy od innych. Jeśli cechujesz się pokorą, to wiesz, że wszyscy jesteśmy sobie równi.
Co się stało z naszą klasą? Pyta Adam w Tel Awiwie. Popełniłem wiele złych decyzji w życiu. Jedną z nich dzisiaj. O tym nie będę tu pisał. Muszę być optymistą od czasu do czasu. Inaczej się zabiję. Inną złą decyzję podjąłem 3 lata temu. Zrezygnowałem wtedy z uczestnictwa w zjeździe klasowym. Nie spotkałem się z ludźmi, z którymi spędziłem wiele lat dzieciństwa i okresu dojrzewania. Możliwe, że nie będzie już drugiej szansy. Z początku byłem praktycznie współorganizatorem. Później stopniowo się wyruszałem. O tą absencję oskarżam moją ukochaną Agatę.
Kula. Forma doskonała. Ideał. Od najdawniejszych dziejów. Po kuli kroczymy. Ciała niebieskie są kulami. Matematycy rozkochali się w tej figurze geometrycznej. Ja swego czasu też. Kula zapewniła mi psychiczny roller coaster. Sprawiła, że pomimo odbycia hospitalizacji na żądanie, takiej wiesz, prewencyjnej, byłem w pełni rozchwiany emocjonalnie. Nie wiem dlaczego traktowała mnie w ten sposób. Jak psa. Jak kogoś gorszego. Pewnego razu zamknęła mnie na klucz w wynajmowanym pokoju, a sama poszła na urodziny swojego przyjaciela. Rzecz w tym, że ja też byłem zaproszony. Wybuchałem. Byłem przebodźcowany. Jak jeleń stojący na jezdni, którego oślepiają długie światła rozpędzającego się TIRa, zwiastując szybki kres. Zdezorientowany. Been dazed and confused for so long it's not true.
Kupiłem czarnego Jacka Danielsa. Raz się żyje. Miałem na niego ochotę. Niestety był tylko jeden. Litrowy Black Label na górnej półce tak wysoko, że na początku go nie zauważyłem. Lubię wydawać pieniądze. Ostatnio staram się oszczędzać, ale nie jestem w tym dobry. Czasem lubię nie patrzeć na cenę. Chciałbym kiedyś być naprawdę bogaty. Mieć to pieprzoną płynność. Ba. Niezależność! Jestem już zmęczony. To był pracowity tydzień. Przekroczyłem półmetek celu w pracy. Zostały mi 3 dni. Może się udać. Sporo się uczę. Rozmowy kosztują mnie dużo wysiłku. Angażuję się. Teraz muszę popracować nad wydajnością i gospodarowaniem energii. Lecę na kawie i szlugach. Bardzo zdrowo. Pewnie będę miał zajebaną starość. Będę schorowany. Grzechy młodości o sobie przypomną. Na razie jeszcze jestem lekkomyślny i nie odmawiam sobie używek.
To była szalona noc. Nie pytaj mnie ile wydałem pieniędzy. Czy było warto? To się okaże. Nie byłem sam. Mój towarzysz podsumował swoje doświadczenia jako niezapomniane. To jest najważniejsze. Nie to ile masz, ale to ile i o czym możesz opowiedzieć. Chce mi się spać. Mam dziś odwiedzić Wuja. Zastanawiam się, czy tego nie odwołać. Pachnę alkoholem? Nie powinienem pić. Nieważne czy zachowuję trzeźwość, czy nie. Pod wpływem puszczają mi hamulce. Z godzinnej przejażdżki rowerowej zrezygnuję na pewno. Jeśli się zdecyduję, będę musiał znaleźć połączenie komunikacją miejską. Będę żałował dzisiejszej nocy. Wiele kwestii stoi pod znakiem zapytania. Zachowałem się lekkomyślnie.
Do samego rana. Spędziliśmy ten czas w Królestwie Szatana z dziewczynami ubranymi w czarne tatuaże. Mary, piękna. Zapamiętała mnie, chociaż ostatnim razem musiałem się ewakuować i odpocząć pod fontanną na rynku. Ja Ciebie kojarzę, BMW! Już nie. Lucyfer zabrał Borutę i cieszyli się swoją władzą w Piekle. Przechodzili z kręgu do kręgu wedle życzenia, ochoty i preferencji. Nawiedzali i nękali. Czort Boruta mógłby co prawda cechować się mocniejszą głową do mieszanego do woli alkoholu, który podawano w coraz ciekawszych konfiguracjach i większych ilościach, ale zasadniczo nie narobił wstydu Lucyferowi, który jak to Arcyksiążę wszystkich Diabłów, Demonów i Dusz Potępionych nie wyszedł ze swej roli i kontrolował sytuację. Posłuszeństwo. Władza. Pożądanie. Seks.
Led Zeppelin. Giganci chodzący po Ziemi. Ich muzykę odnalazłem w młodym wieku. Schody do nieba. Błagam. Jeśli nie słuchałeś, to nie mów prawdy. To by było zbyt bolesne. Prawda bez miłości zabija. Kłamstwo w dobrej wierze nie jest grzechem. Jeśli słuchałeś to słyszysz w tym momencie najlepszą rockową solówkę, jaką do tej pory zarejestrowano w studio. Jimmy Page przebiega palcami po progach swojej dwugryfowej gitary. Wszystkie struny są mu w pełni posłuszne. Nie ma tu mowy o fałszu. Precyzja. Doskonałość wykonawcza. Ogromny sukces w krótkim czasie. Przytłaczająca wielkość.
Czuję Twoją obecność. Już wielokrotnie sprawiałeś, że traciłem kontrolę. Czy Ty chcesz dla mnie dobrze? Czego mi życzysz? Nie chcę Ci zrobić nic złego. Otwórz się na mnie. Wyrzeknij tego co nie jest dobre. Odblokuj się. Poczuj luz. Nie ma niczego, czego nie można wybaczyć. Nie 7, a 77 razy. Bądź spokojny. Nie musisz mnie przepraszać. Nie jest mi przykro. Jeśli mnie zraniłeś, to przez to, że nie wiedziałeś co robisz. Byłeś jak zwierzę, które wpadło w sidła, kiedy ja próbowałem Cię oswobodzić. Twoje ostre zęby sprawiły, że krwawiłem. Ale po moich ranach pozostały już tylko blizny. Pozwól mi działać. Bądź wolny. Czuj się swobodnie. Nie przeszkadzaj.
Pierwsza nieprzyjemność. Odczytywanie każdej wczorajszej transakcji na głos z pełną kwotą i godziną. Wstyd. W Starożytnym Rzymie rozrzutność była czynem karalnym. Z dodatkowych środków, w które się zaopatrzyłem pozostał niewielki procent. Sytuacja jest lepsza, ale wyzwanie większe. Czas zejść na ziemię. Miło było zobaczyć chłopaków i dziewczyny. Cieszę się że mnie pamiętali, ale ta grzeszna noc kosztowała zbyt wiele. Nieadekwatnie wiele do mojej aktualnej sytuacji materialnej. Jeśli teraz wykonam zły ruch, jakikolwiek, będzie mi bardzo ciężko.
Widmo bezdomności. Jak reagujesz na widok nędzarza? Co robisz, kiedy podchodzi do Ciebie brudny niedomytek, mówiąc, że nie będzie kłamał. Na piwo zbiera. Odwracasz wzrok, kiedy mijasz żula? Nie będę teraz gloryfikował swojego podejścia. Nie stanę w blasku glorii i chwały. Nie będę Ci mówił, jak masz reagować widząc bliźniego w potrzebie. Masz własne sumienie. Żyj w zgodzie z samym sobą.
Skończę pod mostem. Już to słyszałem. Niekoniecznie w formie żartu. Paint it black. Nie spłacę długów. Nie znajdę nikogo z kim będę mógł doczekać starości. Nigdy nie uwolnię się z nałogów. Nie dam rady odbudować spalonych mostów. Usiądę. Gorzko zapłaczę. Zachoruję o wiele poważniej. Nieuleczalnie. Nikt się mną nie zajmie. Nikt o mnie nie pomyśli. Znowu wszystko wyjdzie na jaw. Znowu będę musiał ukrywać się przed samym sobą.
Rozgrzesz mnie. Zdejmij ze mnie brzemię moich win. Rozkuj kajdany. Odejmij kulę od nogi. Pozwól mi odejść w spokoju. Zwolnij mnie ze służby. Zatrzymaj w bezkresnej wędrówce w nieznane. Daj odpoczynek w podróży. Zakończ rozdział. Zamknij księgę.
Męczy mnie już nawet odpoczynek. Chcę zasnąć i się nie obudzić. Odejść w zapomnienie. Niebyt. Ulotnić się. Rozpłynąć. Czy potrafisz wyobrazić sobie nic? Niebo ateistów. Brak pierwszej przyczyny. Limbo.
Weź swój krzyż i idź za mną. Farmakologia. Długie lata łykania tabletek, które mają wpływ na wszystko. Wzrost wagi. Spowolnienie psychomotoryczne. Senność. Mdłości. Wyciszenie. Sedacja. Wszystko po to, żeby pacjent nie sprawiał zagrożenia sobie i osobom w swoim otoczeniu. Lekoopornym podaje się zastrzyki. Jest to forma wygodniejsza ale droższa. Dlatego tabletki są wyborem preferowanym. Kiedyś wyrzucałem je przez balkon. Ukrywałem się w ten sposób przez dobre pół roku. Potem wróciłem na studia, poznałem Kasię i znowu mi odjebało. Pieprzony afekt. Kiedy zaczyna iść dobrze lecę w górę, jak balon z helem, który odwiązał się od dziecięcej rączki. Im wyżej lecę, tym ciśnienie jest wyższe. W końcu pękam. Już nie da się mnie zrozumieć. Opadam w dół coraz szybciej i szybciej. Jako flak ląduje w szpitalnym łóżku. Tabletki działają jak obciążniki. Tak. Z nimi jest ciężej. Ale przynajmniej nie robi się czegoś, czego można potem żałować. Warto?
Róbmy swoje, pewne jest to jedno, że róbmy swoje, póki jeszcze ciut się chce. W ogniu intelektualnej walki wykuliśmy dzisiaj Curriculum Vitae dla Boruty. Po co Szatanowi CV mógłbyś zapytać. Strzeżcie się Diabła, bo lubi przybierać szaty światłości. Boruta sprzedaje meble. Wiesz już gdzie? Podoba Ci się ten materac? Połóż się na nim. Nie bój się. On też jest sprzedawcą. Kusi i stara się odwrócić uwagę od ceny. Niestety nie jest należycie wynagradzany, a wiadomo, że to co Diabła cieszy najbardziej to pełna kiesa.
Długi. Wszyscy je mamy? Nie ma czegoś takiego jak wszyscy. Pytanie, czy Ty je masz, ale jeśli tak, to co zamierzasz z tym zrobić? Pieniądz rodzi pieniądz. Dług rodzi dług. Bardzo mądre prawda? Przede wszystkim proste. A zatem jak sprawić, żeby dług zmienił się w pieniądz? Tego jeszcze nie wiem, ale czytaj dalej. Być może oboje się dowiemy.
Przeczytałem i chyba muszę się napić. No nie masz łatwo. To nie o to chodzi. Kto ma łatwo? Jezus był Bogiem. Dostawał spersonalizowane propozycje od Szatana. Mógł mieć wszystko za życia. Zrezygnować z nieuchronnego przeznaczenia. Być może stworzyłby nawet utopię we współpracy z Szarym. Kolce korony cierniowej nigdy nie przebiłyby jego skroni, a gwoździe stóp i dłoni. Co nim kierowało? Zdania są podzielone. My którzy zmagamy się z jarzmem wiary nie możemy wiedzieć do końca. Ta wiara opiera się na zaufaniu. Bóg miał w swoim ludzkim objawieniu swoją intencję. Śmierć wypełniła to doświadczenie prawdziwym sensem. O Zmartwychwstaniu pomówimy potem.
Kto ma łatwo? Czy ślimak, który z trudem przedostaje się na drugą stronę chodnika? Czy może żuk, który toczy swoją gnojową Kulę w sobie tylko znajomym celu? A może Ty masz łatwo? Masz jedno dziecko. Większej produkcji nie ma w Twoim business planie. Dlaczego? Czy to przez karierę? Twoje dziecko zostanie samo, kiedy Ciebie już zabraknie. Ale tak. Wielodzietność nie jest rozwiązaniem żadnego problemu.
Pożyczyłem swoje książki. Mam nadzieję, że właściwym ludziom. Rzuciłem ziarno. Czy wzrośnie? Czy trafi na żyzną glebę? Jaki owoc urodzi? Jaki plon? Wiedza tajemna jest niczym w odniesieniu do mądrości. Mądrość daje zrozumienie. Mądrość chroni przed błędem. Błędem jest grzech. Grzech nie jest czymś złym. To nie tak. Jeśli grzeszysz, to znaczy, że potykasz się i upadasz. Różnica polega na tym, że możesz upadać pod ciężarem krzyża, który wiernie niesiesz na swoją Górę Czaszki, albo dlatego, że wprowadziłeś się w stan nietrzeźwości. Cieszą Cię ziemskie dobra, chełpisz się nimi. Kroczysz slalomem. Od sklepu do sklepu. W każdym zamawiasz tą samą flaszkę. Ona Cię zgubi.
Ciągle za czymś gonisz. Stawiasz sobie cele. Dążysz do ich realizacji. Planujesz i analizujesz. Nie ma dla Ciebie nieprzemyślanych decyzji. Nie działasz pod wpływem emocji. Pot spływa Ci z czoła i wędruje po policzkach, kiedy tak tęgo rozkyślasz i kalkulujesz. Czy to się opłaca? Czy ja na tym nie stracę? Czy wyjdę na plus. Tyle niewiadomych. Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. Jak Ty się w tym wszystkim odnajdujesz? W jaki sposób nie tracisz głowy od natłoku myśli. Od nadmiaru obowiązków. Idziesz w zaparte. Twardo. Nie pozwalasz sobie na słabości. Nie popadasz w wątpliwości. Czy Ty jesteś maszyną?
Ciągle musisz coś robić. Robić, robić, robić, robić. Mr Robot. To Ty. Nie potrafisz odpoczywać. Bodźce. Grające pudło. Świecący monitor. Najlepiej jedno i drugie. A gdzie ta wymarzona nicość? Relaks. Połóż się. Spójrz w sufit. Nie wyciszaj telefonu. Wyłącz go. Wyłącz dopaminę. Wysłuchaj się w szum wiatru za oknem. Najlepiej wyjdź z domu. Przecież wiesz, jak bardzo lubisz wisieć w hamaku. Odnajdź swoje miejsce. Połóż się i wytchnij. Głęboko. Nie zamykaj oczu jeśli nie chcesz. Albo zdrzemnij się na chwilę. Zatańcz. Niech świat wiruje. Uwolnij się. Bądź jak szybujący ptak. Wysoko. Tam gdzie wzrok ledwie sięga.
Masz wyrzuty sumienia. Kładziesz się spać z nadzieją, że o wszystkim zapomnisz. Kiedy się budzisz i okazuje się, że nic się nie zmieniło, próbujesz zasnąć dalej. Koło się toczy. Diabelski młyn. Nie ma nic złego w tym, że sobie nie radzisz. Jesteś na szarym końcu. Choć to on powiedział Ci "nie porównuj się do nikogo". Byłeś wtedy mocno pod wpływem, ale zapamiętałeś te słowa pomimo ogłaszającej muzyki. Wynieśliście wtedy drzwi.
Osiągnąłeś swój cel. Czy było warto? Zaczynasz zawodowo pozbawiać ludzi pieniędzy. Swobodnie posługujesz się kłamstwem. Manipulujesz ich zdaniem. Wzbudzasz potrzeby, których dotąd nie mieli. Dostajesz za to grosze, więc musisz być coraz bardziej efektywny. Rosną wymagania wobec Ciebie. Czujesz presję. Zapadniesz się? Znowu puszczą Ci hamulce? A może w końcu zrealizujesz swój szatański plan. Wykorzystasz nadmiar dopaminy do zdobywania kolejnych szczytów. Śnieżka, Rysy, Mont Blanc. Co dalej? Wszedłeś do kołowrotka. Na 8 godzin stajesz się chomikiem, który biegnie w miejscu generując ciepło metalowych ogniw urządzenia, które mu na to pozwala. Majstersztyk. Jesteś ofiarą systemu motywacyjnego, który już wymazałeś ze swojej wymalowanej czarną, tablicową farbą ściany. Do czego Cię to zaprowadzi. Gdzie zmierzasz? Czy tylko fortuna teraz się dla Ciebie liczy?
Kiedy stałeś się materialistą?
Spotykasz się z odmową. Odmowa wypełnia Twoje życie. Tylko od czasu do czasu udaje Ci się uzyskać pozytywne zdanie. To mały procent. Sporadyczny sukces. Przychodzi z trudem. Zasadniczo nie masz już po co żyć, ale żywisz się tymi małymi zwycięstwami. Z małych kulek mokrego śniegu próbujesz ulepić coś znacznie większego. Po co? Dlaczego? Co Ty sobie wyobrażasz? Myślisz sobie, że kim Ty jesteś? Napoleonem? Ambicje. Przede wszystkim te niespełnione. Przelewa się czara goryczy. Ludzie wciąż czegoś od Ciebie chcą, ale to co proponują w zamian to dla Ciebie wciąż za mało. Potrzebujesz grubszego tenatu. Większego kalibru. Takiego jak ta prenumerata czasopisma, którą wcisnąłeś dzianemu lekarzowi w najdroższym wariancie. Miałeś fuksa. Trafiłeś na gościa dla którego tysiak na rok nie gra roli. Córka i tak dostanie zwrot ze stypendium na studiach. Co z tego, że dostałaby równie dobrze bez tego gównianego czasopisma.
To nie jest Twój pierwszy tekst. To widać. Piszesz to co chcesz i tak jak chcesz. Pełna swoboda wypowiedzi. Zabawa formą. Płynna zmiana perspektywy. Piszesz to dla siebie i do siebie, ale żądasz poklasku. Chcesz mieć czytelników. Nigdy nie pisałeś do szuflady. Zawsze potrzebowałeś kogoś, kto przez to przebrnie. Znalazłeś swój patent. Teraz potrzebujesz viral. Lajkujcie, subujcie, sharujcie. Powoli dopada Cię zmęczenie. Kończy się kolejne z pięknych popołudni i wieczorów po Twoim przeklętym etacie. Matki Boskiej Pieniężnej było wczoraj. Kwota przelewu załamująca, ale robisz dobrą minę do złej gry. Zgodziłeś się na te warunki. Nie wiedziałeś, że możesz się nie zgodzić. Że jesteś wart więcej niż Ci się wydawało. Wpadłeś w pułapkę prowizji. Firma pierdnie, Ty podskoczysz.
Rozkręciłem się. Przesadziłem. Jutro okaże się, jak będzie wyglądał mój najbliższy czas. Na jakich warunkach pozostanę na wolności lub dlaczego ją stracę. Nie rusza mnie to. Nie jestem sparaliżowany. Uzyskałem szerokie wsparcie. Przyjaciele się obudzili. Wracam do gry. "O ile mnie nie wsadzą" to słowa, które powtarzam ostatnio najczęściej.
Jak wykorzystać okazję? Jestem silny tam, gdzie mnie nie widać i słaby wtedy, gdy trzeba przejść do czynów. Układam skomplikowane plany i sprzedaję je jako proste. Majtam, szachram, mieszam, brudzę.
Nie panuję nad swoim zachowaniem. Wpadłem w wir. Kwestią czasu jest, kiedy wyczerpią mi się środki. 10 srok za ogon, żadna nie ucieszy.
Nie boli mnie głowa i mógłbym pójść spać. Mam mieszane uczucia. Do jutra żyję tak, jakby jutra miało nie być. Największym psikusem jaki mógłbym teraz zrobić byłoby samobójstwo.
Czy wyobrażałeś sobie kiedyś swój własny pogrzeb? Ile osób przyszłoby na Twoje ostatnie pożegnanie? Uciekaj. Nie idź tam jutro. Zamknij księgę. Zakończ to. Stać Cię na to. Nikt nie powiedział, że musisz być 30latkiem.
Wolę się witać niż żegnać. Dlatego nie żegnam się.
W ostatnich dniach spotkałem wiele osób. Odzyskałem przyjaciół. Mam ich wsparcie. Dowiedziałem się wiele nie tylko na swój temat. Wiem, że niezależnie gdzie trafię, spotkam dobrych ludzi. Czy źli ludzie w ogóle istnieją? Może są tylko skrzywdzeni. Nie rozumiani. Osamotnieni.
Jesteś jak zwierzę. Wpadłeś w sidła. Pozwól, że Cię oswobodzę. Poczujesz ból, ale tylko przez chwilę. Nie zastosujemy znieczulenia.
Jak mam Ci to powiedzieć? Ty sam załatwiłeś to, żebym trzymał przy Tobie gębę na kłódkę. Odebrałeś sobie to, co ze we mnie najlepsze. Słowo. Jeszcze tego nie wiesz, ale osiągnę dzięki Tobie pewną umiejętność. Wraz z upływem czasu stanę się głuchoniemy, zwłaszcza na Twoje jęki. Później przyjdzie obojętność. Skazałeś mnie nie tylko na odsiadkę tam, gdzie patrzą na mnie jak na wariata. Zamykają w celi. Przypinają pasami do łóżka. Sprawiłeś, że doświadczyłem czegoś na co nie zasługiwałem. Pół roku stresu i życie na oku organów ścigających. Powrót do ukrywania swoich preferencji. Podwójne życie, dokładnie tak samo jak przez długą część liceum. Postawiłeś na mojej drodze kolejną blokadę, która miałaby sprawiać, że wewnetrznie zatrzymam się w rozwoju. Że upodobnię się do Ciebie. Stanę się pokrakiem. Wyrzutkiem społecznym, którego nikt nie chce. To nas różni. Ty nie potrafisz ukrywać swojej choroby. Każdy kogo spotykasz musi od razu wiedzieć o tym, że masz źle w głowie. Jesteś chory. Zaopiekujemy się Tobą. Nie jestem sam. Już nie.
Czasem traktuję Was jak prywatną armię. Za każdym razem jestem wtedy zawiedziony Waszym zachowaniem. Każdy z Was ma swoje życie i w dupie trzyma moje zaangażowanie. Jestem na każde Wasze zawołanie. W zamian nie mogę otrzymać prostej pomocy, kiedy tego potrzebuję. Wzbudza to we mnie bardzo negatywne odczucia. Czasem nie mogę uwierzyć, jak bardzo jesteście pamiętliwi. Ok, zrobiłem wiele złego w życiu. Prowadziłem budowę relacji w niewłaściwy sposób. Zachowywałem się jak buc, kołek, psychol. Ale czy nie widzicie tego, że nigdy nie Wam odmawiałem? Niczego? Nieważne co to było, zawsze podejmowałem temat. Wystarczyło się do mnie odezwać.
To nie tak, że znam się na wszystkim. Wielce, jaśnie oświecony umysł wszech czasów. Mądrość nad mądrości. Nie.
Ja po prostu lubię pomagać i się angażować. Lubię, kiedy ktoś zwraca się do mnie z problemem. Zawsze próbuję znaleźć rozwiązanie, a jeśli nie mogę tego zrobić, to staram się okazać wsparcie. Ok, czasem robię to na wariackich papierach. Nie rozumiesz tego, z czego ja się śmieje. Mam wysublimowane poczucie humoru. Ale dlaczego Ci to przeszkadza?
Twoim największym problemem jest to, że nie jesteś szczery. Nie grasz w otwarte karty. Podstępnie wydobywasz informacje, które Cię interesują. Następnie odchodzisz zabierając ze sobą swoje myśli. Bez komentarza. Bez feedbacku. Bierzesz to co możesz i nie okazujesz żadnej wdzięczności. Nie ufasz mi. Nie otwierasz się na mnie. Wolisz obmowę.
Dlaczego myślisz, że ja tego nie widzę? Jeśli chcesz usłyszeć czyjeś myśli, wystarczy, że zaczniesz milczeć. Jeśli chcesz przestać słyszeć czyjeś myśli, wystarczy, że zaczniesz mówić. Lub śpiewać.
Gdzie był Gondor gdy padła Zachodnia Bruzda?
Znamy się od wielu lat. Krócej lub dłużej. Pamiętasz różne moje oblicza. Różne zachowania. Pamiętasz tylko te złe? Co Cię uraziło? Co Cię zraniło? Powiedz mi, konkretnie. Potrafię przeprosić. Szczerze. Wystarczy, że mi przypomnisz.
Nie lubię niejasności. Bywam hiperaktywny. To część choroby. Jej urok. Przytłaczam Cię wtedy swoją energią. Swoim parciem naprzód. Siłą perswazji. Chowasz się wtedy za murami. Chcesz, żebym wytoczył trebuszety i forsował Twoje mentalne fortyfikacje. Ale ja nie chcę się bić. Nie zalezy mi na zamkniętych bramach i użyciu siły. Trzeba mnie sprowokować, żebym wyszedł z siebie.
Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, co przyczyniało się do moich wybuchów? Czy kiedykolwiek szukałeś prawdziwego powodu? Czy kiedykolwiek podejmowałeś dialog? Boisz się słów? Szczerości? Wejścia w drugiego człowieka?
Co Cię jeszcze powstrzymuje? Czego się boisz? Boisz się powiedzieć czego się boisz? Lęk przed lękiem? Jesteś zblokowany? Uwolnij się z tego!
Nikt nie może Cię do niczego zmusić. Ale chętnie Cię przekonam, że czasem warto wyjść ze strefy swojego komfortu.
Wejdźmy w Dialog. Tylko Ty i ja. Poświęćmy sobie tylko czasu, żeby w końcu dojść. Do porozumienia.
Powiem tak. Pierdolę to. Naprawdę kończy mi się do Was cierpliwość. Nie potraficie się kurwa określić w prostych rzeczach.
"Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!".
Nie oszukujmy się. Nie stać Was na mnie. Chcecie cudów? Prawdziwych cudów? Just give me money.
W tym momencie jestem opanowany gniewem. Przepełnia mnie pycha. Gromię i niszczę. Mam ochotę znów wejść na wojenną ścieżkę i spalić wszystkie mosty. Zniszczyć wszystkie z trudem budowane relacje. Niektóre od wielu lat.
Mam ochote znów odejść od Was. Na pustynię. Do Szatana. Tym razem skorzystać z jego propozycji.
Zdobyć władzę nad światem. Udowodnić, że mam pomysł. Że wystarczą mi możliwości. Wystarczy, że przyjdziesz do mnie jeszcze raz. Tym razem nie jestem Święty. Tym razem wykiwałem Cię w ten sposób, że myślałeś, że jestem pod Twoją władzą. Że myślałeś, że jestem Tobą. Opętałeś mnie. Myślałeś, że możesz. Pozwoliłem Ci sterować swoim ciałem tak długo aż sam nie odszedłeś. Myślałeś, że mnie zhakowałeś, tymczasem to ja zainstalowałem Ci antywirusa, który toczy Cię jak zaraza. Prowadzi do długiej, bolesnej śmierci.
Doświadczysz tego, czego ja doświadczyłem.
Duchu nieczysty.
To koniec. Nie będzie już niczego, co jest trudne. Otwieram nowy rozdział. Wyprostuję swoje ścieżki. Będę szedł do celu prosto, jak koń z klapkami na oczach. Ni na lewo ni na prawo.
Idę prosto, nie biorę jeńców żadnych.
Idę prosto, dopóki nie padnę.
Amen.